środa, 27 marca 2013

Rozdział IV



Obudziłam się w nieswoim łóżku. W nieswoim?! A no tak, Michał został u mnie na noc i razem zasnęliśmy. A właśnie, gdzie on jest? Zaczęłam rozglądać się nerwowo poszukując mojego przyjaciela. A może to był tylko sen? Może go tu wcale nie było? Lecz nie, mylę się. Widzę na krześle jego wczorajszą koszulę. Mimowolnie się uśmiechnęłam. No tak, dziś poniedziałek i znowu muszę iść do pracy. Lecz wcześniej odbędę swój codzienny rytuał, czyli poranny bieg. Wstałam przeciągając się leniwie czując, że nie jestem wystarczająco wyspana. Trzeba było wczoraj tak długo nie siedzieć i nie oglądać filmów. Powolnym krokiem weszłam do kuchni, wzięłam szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego. To mój kolejny codzienny rytuał. Obróciłam się, aby usiąść na swoim stałym miejscu przy kuchennym stole. A na nim siedzi oczywiście nie kto inny jak mój Michał. Mój?! Coś mi się poprzewracało. Po prostu Michał. Widzę jak szczerzy się w moim kierunku. Odwzajemniam gest.
-Dzień dobry, słoneczko. – przywitał mnie.
-Dzień dobry, ranny ptaszku. Jak się spało? – usiadłam na krześle popijając sok i chwytając w rękę leżącą w pobliżu gazetę.
-Wiesz, tak jakoś się nie wyspałem. Ktoś mnie w nocy lekko przygniótł. – odpowiedział z bananem na twarzy. Widząc jego grę postanowiłam nie być mu dłużna.
-Ty sugerujesz, że jestem za gruba?! – teatralnie oburzyłam się.
-Ja? Nie no, skądże. Jak mogłaś nawet tak pomyśleć. – w końcu zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy mówi prawdę, czy tylko ironizuje.
-Dzisiaj wydłużę sobie trasę o 1 kilometr. – odpowiedziałam w zamyśleniu.
-Znowu będziesz biegać?! Nie wystarczy Ci, że wczoraj zemdlałaś?
-No nie. Wiedziałam, że na wczorajszym gadaniu się nie skończy.
-To źle, że się o Ciebie martwię?! Ktoś musi skoro sama nie chcesz. – widziałam, że się lekko już uniósł, więc postanowiłam nie dolewać oliwy do ognia i się wycofać. Poszłam przebrać się w mój strój treningowy i prosto z mojej sypialni poszłam ku drzwiom frontowym. Nawet nie uraczyłam go ani jednym spojrzeniem. Trochę za bardzo uniosłam się honorem. Biegnąc ciągle myślałam o tym. Tak, wiem, że to moja wina i to ja zawsze wszystko pieprzę. Moim stałym celem był najbliżej znajdujący się park. Postanowiłam zrobić dodatkowe kółko wokół niego. Tak jak postanowiłam, tak i zrobiłam. Następnie ruszyłam do domu, aby jakoś ogarnąć się przed pracą. I mając jeszcze jeden cel: przeprosić mojego przyjaciela. Dobrze, że wzięłam ze sobą klucze do mojego domu, gdyż, gdy go zastałam był zamknięty. Weszłam do środka i podążyłam sprawdzić, czy Michał dalej tu jest. Zastałam tylko puste pomieszczenia. Skierowałam się w stronę kuchni, aby zaspokoić pragnienie wywołane zmęczeniem. Chyba przesadziłam, bo nie czuję swoich kończyn. Na stole zauważyłam kartkę, oczywiście od niego:

Przepraszam Ciebie za moje dzisiejsze zachowanie. Po prostu się o Ciebie martwię, gdyż jesteś dla mnie kimś ważnym. Mam nadzieję, że zrozumiesz i mi przebaczysz. Mam dla Ciebie niespodziankę. Mam nadzieję, że miłą i że Ci się spodoba. Już niedługo się dowiesz.

Niespodzianka? Nie lubię czekać. Lecz z tym wariatem wszystko jest możliwe. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak się stara. Widząc słowa „jesteś dla mnie kimś ważnym” zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu. Przecież to tylko słowa przyjaciela. Nie mogę sobie nic wyobrażać… Poszłam się przygotować do pracy i ruszyłam w kierunku siedziby firmy Walijskiego. Na niespodziankę nie musiałam długo czekać…

1 komentarz:

  1. Ta ich znajomość jest coraz bardziej podejrzana... Czy to aby zwykła przyjaźń?

    OdpowiedzUsuń