sobota, 16 marca 2013

Rozdział I



Odśpiewanie wspólnie hymnu przez 10-cio tysięczną widownie, to właśnie to oddawało nastrój jaki panuje na hali, odzwierciedlało to wspólnotę ludzi, którzy teraz stawali się jednością, mimo, że na co dzień się nie znali. Przyświecał im jeden cel: kibicować, dopingować, pomóc. To oni byli tym ósmym zawodnikiem meczu, to oni dawali reprezentacji siłę.


Z perspektywy Ewy

-Aga, gdzie Ty jesteś?! – krzyczałam do telefonu jak najgłośniej, aby przebić się przez ten hałas.
-Poszłam w tłum, szukając możliwości zdobycia kilku autografów i paru zdjęć z siatkarzami. – usłyszałam głos podekscytowanej koleżanki.
-No to powiedz mi bystrzaku jak my się teraz odnajdziemy?
-Za 30 min przy Twoim samochodzie. Masz chwilę, więc i Ty zrób coś użytecznego.
-Twoim zdaniem co powinnam zrobić?
-Pogadaj z kimś, rozejrzyj się, albo zrób to samo co ja. – doradziła jej przyjaciółka.
-Dobra. Dam sobie radę. Do zobaczenia za 30 min.
Rozłączyłam się. Zirytowałam się, że muszę tu sama sterczeć i czekać, aż Adze zechce się już wracać. Miałam 4 możliwości: iść do samochodu i tam poczekać na swoją kumpelę, zagadać do kogoś i z nim porozmawiać o meczu, zrobić to samo co Aga, albo ją poszukać, chodź to graniczyło z cudem abym ją tu znalazła w tym ogromnym tłumie. Najbardziej odpowiadała mi pierwsza opcja. Wyjście było po drugiej stronie hali, musiałam się tam jakoś dostać co nie było łatwe. Zaczęłam się przepychać, ale czułam, że ludzie stworzyli doskonały mur, przez który nie dam rady się przebić. Jednak musiałam spróbować. Mijałam rzesze fanów masowo przepychających się do reprezentantów Polski. Również byłam ich fanką, lecz nie dostawałam małpiego rozumu i nie próbowałam na gwałt zdobyć czyjegoś autografu bądź zdjęcia. Wiedziałam, że siatkarze są bardzo zmęczeni po meczu i nie chciałam przedłużać ich cierpień. Szłam powoli, gdyż co krok ktoś na mnie wpadał w tym rozgardiaszu. Starałam się wymijać ludzi i jak najszybciej być już w samochodzie, włączyć na maxa muzykę i czekać na Agę. Tak idąc zamyśliłam się nad tym i nie zauważyłam „fali” ludzi, która na mnie wpadła. Zostałam porwana przez nich i już myślałam, że zaraz stracę grunt pod nogami i upadnę, gdy ktoś mnie mocno złapał w ostatnim momencie. Poczułam czyjeś silne ręce na moich ramionach, które mnie dalej podtrzymywały. Nie wiedziałam co się dzieje, popatrzyłam na ludzi stojących wokół mnie i mojego wybawcy. Podniosłam głowę, aby podziękować za podtrzymanie. Zamarłam. Wtedy zobaczyłam najpiękniejsze zielone oczy, jakie kiedykolwiek do tej pory widziałam. Mogłabym się w nich rozpłynąć…


Z perspektywy Zbyszka

Wiem, że rozdawanie autografów to część mojego zawodu, ale czasami to jest aż przytłaczające. Człowiek jest zmęczony, gdyż starał się grać jak najlepiej, a tu setki lub tysiące osób do Ciebie podchodzą i proszą o podpis. Nagle w ostatnim momencie kogoś złapałem przed upadkiem. Została ona popchnięta przez tych wszystkich tłoczących się ludzi. Ciągle ją trzymałem gdyż wątpiłem czy ustanie na własnych nogach. Nieznajoma zaczęła się rozglądać i w końcu na mnie spojrzała… Poraziła mnie swoją urodą… Kasztanowe falowane włosy, skóra koloru oliwki, twarz w kształcie serca i te wyraziste brązowe oczy. Nie mogłem przestać na nią patrzeć. Jedyną rzeczą na jaką miałem teraz ochotę to ją tu i teraz pocałować. Wszyscy jakby znikli, cała sala wydawała mi się pusta i tylko my tu byliśmy. Zauważyłem, że u dziewczyny wypłynął rumieniec. Chyba starała się wyswobodzić z moich objęć, ale nie mogłem tego zrobić. Nie chciałem, żeby to tak szybko się skończyło. Dalej na nią patrzyłem a ona oblała się jeszcze większym rumieńcem.
-Dziękuję, że mnie przytrzymałeś. – powiedziała nieśmiało nieznajoma. Boże, jaki ona ma piękny głos.
-Cieszę się, że akurat na mnie wpadłaś. – odpowiedziałem szczerze.
-I przepraszam za to. – zdziwiłem się. Przecież to nie jej wina.
-Nie szkodzi. Najważniejsze, że Tobie nic się nie stało.
-Masz ładne oczy. – tak mocno mnie zaskoczyło to co powiedziała dziewczyna, że przestałem ją tak kurczowo trzymać i ona się wyswobodziła. Zaczęła odchodzić. A ja nawet nie wiem jak ma na imię.
Widząc jak się oddala krzyknąłem za nią: -Powiesz mi jak się nazywasz? – ale ona już się tylko uśmiechnęła i odeszła. Nie mogłem za nią pobiec, bo ludzie zaczęli mnie oblegać z każdej strony i nie miałem jak się wyswobodzić. Sam do siebie pod nosem dodałem: -Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy.


Z perspektywy Ewy

Jezu, ale wstyd. Muszę jak najszybciej znaleźć się w samochodzie. Podbiegłam ten niewielki odcinek pomiędzy mną a moim autem. Wsiadłam i od razu włączyłam muzykę. Musiałam się uspokoić. ON działał na mnie jak nikt inny do tej pory. Nie mogłam przestać na niego patrzeć a teraz zapewne nie będę mogła przestać o nim myśleć. Pewne zrobiłam z siebie błazna przed nim. Trudno, co się stało to się nie odstanie. Trzeba zapomnieć… Drzwi pasażera się otworzyły i do samochodu weszła Aga.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogłam tu być. – zaczęła mi pokazywać swoje „zdobycze”.
-Zapnij pasy i jedziemy. – odparłam.
-A Tobie co się stało?
-Później Ci opowiem.
Odpaliłam pojazd i już chciałam odjeżdżać, ale spojrzałam ostatni raz na budynek. A przed nim stał ON. Patrzył się na mnie. Wiedziałam, że pewnie się ze mnie w myślach (oby tylko w myślach) nabija. Jak najmocniej wcisnęłam pedał gazu i wyjechałam z parkingu na drogę nawet się nie rozglądając. Całe szczęście, że nie miałam wypadku…


Z perspektywy Zbyszka

Jak najszybciej poszedłem się przebrać, wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w swoim domu, wziąć gorącą kąpiel, usiąść z pilotem przed telewizorem i w końcu odpocząć. Wychodząc z drzwi budynku podążyłem do swojego samochodu. Moją uwagę przykuło czarne aud. Spojrzałem na kierowcę i natychmiast się zatrzymałem. Za kierownicą była ONA. W tym samym momencie na mnie spojrzała i zamarła. Błyskawicznie zapaliła samochód i ruszyła tak szybko jakby przed kimś uciekała. Jechała z zawrotną prędkością i nie zatrzymała się nawet przed wjazdem na ulicę. Zmroziło mnie to. Jak człowiek może być aż tak nieodpowiedzialny. To jeszcze bardziej mi się w niej podobało. Od razu straciłem jej samochód z oczu. Czułem, że mimo tylko tej jednej chwili z nią na hali, będę za nią tęsknił. Ale byłem jednocześnie szczęśliwy, że nieodpowiedzialnej nieznajomej nic się nie stało…

4 komentarze: