sobota, 30 marca 2013

Rozdział VI



Z perspektywy Zbyszka

Przed nami ważny mecz. Włosi to trudni przeciwnicy. Mają naprawdę wysoki poziom ligi. Andrea motywuje nas do walki. Jest naszym takim dobrym duchem, który nas nigdy nie opuszcza, a zawsze pomaga. Podchodzi do każdego z osobna i daje indywidualne rady.
-Zbyszku, pamiętaj o koncentracji. Wyznacz sobie cel i do niego dąż. Daj z siebie wszystko. –trener udzielił kilku wskazówek po angielsku.
-Postaram się. –odparłem krótko i ruszyłem w stronę hali. Idąc długim korytarzem myślałem, nad tym, co powiedział Anastasi. Muszę obrać sobie jakiś cel, myśl przewodnią, dla której będę starał się zagrać jak najlepiej. Wchodzę do pomieszczenia już przepełnionego kilkoma tysiącami osób. Podążam w stronę boiska i jednocześnie szukam swojego taty na miejscach VIP. To dla niego zawsze staram się zagrać jak najlepiej, aby był ze mnie dumny. Jest bardzo wymagającą osobą, ale to właśnie dzięki niemu nigdy się nie poddaję. Szukając go wzrokiem zauważyłem pewną osobę, która wydaje się mi być znajoma. Odwraca twarz w moją stronę i doznaję szoku… To TA tajemnicza nieznajoma. Już od teraz wiem, że w tym meczu postaram się zagrać jak najlepiej tylko dla niej…


Z perspektywy Ewy

-Nie wiem, o czym mówisz. –zmieszana odwróciłam wzrok od obu panów nie chcąc pokazać, że ma rację.
-Głupi nie jestem. A tym bardziej ślepy.
-To może już czas wybrać się do okulisty? –spróbowałam uśmiechnąć się szczerze.
-A może zrobimy mały eksperyment? Zamienimy się miejscami, a ja będę ciągle na niego patrzeć. –odparł dumny ze swego pomysłu.
-No chyba Cię pogięło?! Nic nie będziemy sprawdzać. Wyjdziemy na idiotów, a Ty jeszcze w dodatku na homo prześladowcę. –wybuchłam śmiechem.
-Nie to nie, ale ja i tak wiem swoje. –mój towarzysz zrobił urażoną minę. W tym momencie jeszcze raz spojrzałam w kierunku siatkarza. On spojrzał się na mnie dokładnie w tym samym momencie. Mimo sporej odległości zauważyłam, że lekko się uśmiechnął. Nie miałam zbyt dużo silnej woli, aby odwrócić od niego wzrok. Z tej „hipnozy” wyrwał mnie znajomy głos.
-No cześć Wam. –uśmiechnął się do nas siatkarz z numerem 1 na koszulce.
-Piotrek! –rzuciłam się mu w objęcia. Byłam mocno ucieszona tym, że znów go widzę. –Kopę lat.
-Oho, a ze mną to już się tak nie przywitał. –zaśmiała się przyjaciółka.
-Ty go częściej widujesz niż ja, więc chcę się nim trochę nacieszyć. –puściłam oczko do moich towarzyszy.
-A więc, co tam u Ciebie słychać?
-Praca, dom, praca, studia. –odparłam.
-O rany. To brzmi tak, jakbyś miała co najmniej 30 lat, męża i trójkę dzieci. –zaśmiał się Piter.
-Czasami się tak czuję. Ci dwoje zazwyczaj się zachowują jak dzieci, więc ktoś dorosły musi być. –zaczęłam się przekomarzać.
-Ej, wypraszam sobie. –oburzyła się przyjaciółka, a Michał się tylko uśmiechnął.
-Opowiadaj, co tam u Ciebie? –zagadnęłam środkowego.
-U mnie? To, co widać, ciągle w ruchu. –dobry humor nie opuszczał siatkarza. –A to jest Twój chłopak? –wskazał na mojego towarzysza.
-Nie, no coś Ty. To jest mój przyjaciel Michał. Michał, poznaj, to jest Piotrek. –panowie uścisnęli sobie dłonie.
-Miło się rozmawiało, lecz ja będę już leciał, bo zaraz rozpocznie się mecz. Trzymajcie mocno kciuki. –pocałował mnie i Agę w policzek, a Michałowi uścisnął dłoń i ruszył w stronę boiska. Parę minut po tym wydarzeniu rozpoczął się mecz.

Gramy właśnie czwartego seta, prowadząc 24:23. W setach jest dla nas 2:1. Mocno ściskam kciuki, aby nasza reprezentacja skończyła mecz już w tym secie. Na zagrywce Ivan Zaytsev, który utrudnia przyjęcie dla Krzyśka. Lecz ten bezbłędnie podaje piłkę dla Łukasza Żygadły, który przerzuca piłkę przez całą długość boiska gubiąc jednocześnie włoski blok. Niezwykle ważną akcję kończy atak Bartmana. Publika szaleje. Ja ze szczęścia rzucam się w objęcia Michała. Polscy zawodnicy gratulują sobie nawzajem udanego meczu. Wśród tego gwaru można dosłyszeć głos speakera: -Zawodnikiem meczu zostajeee… Zbignieeew Bartmaan. –widownia zaczyna wykrzykiwać chórem imię Zbyszek. Sam zainteresowany odbiera nagrodę, przyjmuje gratulacje od kolegów z zespołu, odwraca się w kierunku widowni i nisko się kłania. Słychać głośny aplauz. Zbyszek kieruje się w stronę sektora VIP i… uśmiecha się? Do mnie?
-Aga, ratuj. –piszczę do przyjaciółki.
-Co się stało? –wytrzeszczyła na mnie oczy.
-Schowaj mnie. Zbyszek tu idzie…

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział V



-Co Ty tutaj robisz?! – spytałam, a wręcz wykrzyknęłam do mojego przyjaciela.
-To jest ta niespodzianka. Będziemy razem pracować. – wyszczerzył się, a ja nie myśląc zbyt wiele rzuciłam się mu na szyję.
-Gratulacje. Na jakie stanowisko Cię przyjęli?
-Na sekretarza samego Walijskiego. – dumnie wypiął pierś.
-Ale mam nadzieję, że to nie jest tylko taka przykrywka, aby mieć mnie na oku po wczorajszym wydarzeniu? – powiedziałam unosząc sceptycznie jedną brew.
-Skądże. Starałem się o tą pracę od dwóch tygodni, a wtedy byłaś jeszcze zdrowa.
-I nadal jestem. – powiedziałam stanowczo. –Wracaj do pracy, no chyba, że chcesz podpaść dla szefa już w pierwszym dniu pracy.
-Tak jest. – zasalutował mi i udał się z uśmiechem do swojego gabinetu. Teraz oprócz wspólnych studiów będzie wspólna praca. Cieszę się z tego. Cieszę się również z tego, że on jest szczęśliwy. Widać było, jaki jest rozpromieniony. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka od mojego telefonu.
-Halo?
-O której kończysz pracę? – prosto z mostu walnęła moja przyjaciółka nawet się ze mną nie witając. Słychać, że jest wniebowzięta.
-O 16.00.
-W takim razie wpadnę po Ciebie o 17.00.
-Powiesz mi chociaż gdzie idziemy?
-Jak to gdzie?! Na mecz. Dzisiaj Polska gra z Włochami. Dostałam 3 bilety VIP na dzisiaj od Pitera. Spotkaliśmy się dzisiaj. –no tak, zapomniałam, że Piotrek Nowakowski jest kuzynem Agi. Chyba mu na mnie kiedyś zależało, bo dużo czasu przebywaliśmy razem, ale w końcu w szczerej rozmowie powiedziałam mu, że nie poszukuję partnera i żeby nie robił sobie złudnych nadziei. Zaproponowałam mu zwykłą przyjaźń. Odzywamy się do siebie od czasu do czasu. Fajny chłopak z niego.
-Skoro masz 3 bilety to kogo jeszcze zabieramy?
-Nie wiem właśnie. Myślisz, że Michał by się zgodził?
-Zaraz go zapytam i Ci dam znać.
-Jak to „zaraz”? –spytała zdziwiona.
-A no dlatego, że od dzisiaj zaczął pracować razem ze mną.
-Żartujesz?! Wiesz, może i ja tam się zatrudnię i będziemy pracować całą paczką. –zaśmiała się kumpela.
-O tak. Niańczyć was wszystkich zamiast zająć się sobą. Właśnie o tym marzę.
-I tak wiemy, że nas kochasz. To daj znać, jeśli się zgodzi.
-Ok. Napiszę smsa. Do zobaczenia wieczorem.
-Bużka.
I tak wygląda mnie więcej zawsze nasza rozmowa. Jest już dziewiąta, a ja nic nie zrobiłam. Szef mnie wyleje. Przynajmniej będę miała na kogo zwalić. Ruszyłam w kierunku pomieszczenia mojego znajomego. Bez pukania weszłam do pomieszczenia z napisem na drzwiach „SEKRETARZ”. Siedział przy komputerze i popijał kawę.
-Nie za wygodnie? –spytałam z ironicznym uśmiechem.
-Przydałaby się jeszcze jakaś doba gazeta. –zaśmiał się. –A Ty co, już się stęskniłaś?
-Aga ma 3 bilety na dzisiejszy mecz siatkówki o 18.00. Idziesz z nami?
-Pewnie. O której mam być u Ciebie?
-O siedemnastej. –wyszłam, aby jak najszybciej zająć się papierami przygotowanymi na dzisiaj przez mojego szefa. Napisałam smsa do Agi, że Michał się zgadza i zajęłam się robotą. Dzień minął szybko, więc ani się spostrzegłam, a już musiałam wychodzić. Skoczyłam jeszcze po jakieś małe zapasy jedzenia i poszłam przygotowywać się na mecz. Założyłam reprezentacyjną koszulkę z numerem 16. Tak, Igła to mój ulubiony siatkarz. Na umówioną godzinę najpierw zjawił się Michał a potem Aga. Razem ruszyliśmy na mecz.
Siedząc na hali na miejscu przeznaczonym dla VIP-ów rozglądamy się po boisku jednocześnie ze sobą rozmawiając i się śmiejąc. Właśnie na boisko zaczęli wchodzić nasi reprezentanci, aby zacząć przedmeczową rozgrzewkę.
-Jak myślisz, jaki będzie wynik? –zapytał mnie towarzysz siedząc po mojej lewej stronie.
-3:1. Mam nadzieję, że szybko się uporają. A Ty jak myślisz, kto będzie zawodnikiem meczu?
-Bartman. –na te nazwisko poczułam ściśnięcie w brzuchu. Kompletnie zapomniałam o tamtym zdarzeniu. Pocieszałam się myślą, że mnie nie zauważy wśród takiego tłumu, choć w sektorze VIP może to nie być takie trudne. –A skoro o wilku mowa, to powiedz mi, dlaczego on się na Ciebie stale gapi? –odwróciłam się w kierunku wskazanym przez mojego przyjaciela. Głośno przełknęłam ślinę.  Nie mylił się…

środa, 27 marca 2013

Rozdział IV



Obudziłam się w nieswoim łóżku. W nieswoim?! A no tak, Michał został u mnie na noc i razem zasnęliśmy. A właśnie, gdzie on jest? Zaczęłam rozglądać się nerwowo poszukując mojego przyjaciela. A może to był tylko sen? Może go tu wcale nie było? Lecz nie, mylę się. Widzę na krześle jego wczorajszą koszulę. Mimowolnie się uśmiechnęłam. No tak, dziś poniedziałek i znowu muszę iść do pracy. Lecz wcześniej odbędę swój codzienny rytuał, czyli poranny bieg. Wstałam przeciągając się leniwie czując, że nie jestem wystarczająco wyspana. Trzeba było wczoraj tak długo nie siedzieć i nie oglądać filmów. Powolnym krokiem weszłam do kuchni, wzięłam szklankę i nalałam sobie soku pomarańczowego. To mój kolejny codzienny rytuał. Obróciłam się, aby usiąść na swoim stałym miejscu przy kuchennym stole. A na nim siedzi oczywiście nie kto inny jak mój Michał. Mój?! Coś mi się poprzewracało. Po prostu Michał. Widzę jak szczerzy się w moim kierunku. Odwzajemniam gest.
-Dzień dobry, słoneczko. – przywitał mnie.
-Dzień dobry, ranny ptaszku. Jak się spało? – usiadłam na krześle popijając sok i chwytając w rękę leżącą w pobliżu gazetę.
-Wiesz, tak jakoś się nie wyspałem. Ktoś mnie w nocy lekko przygniótł. – odpowiedział z bananem na twarzy. Widząc jego grę postanowiłam nie być mu dłużna.
-Ty sugerujesz, że jestem za gruba?! – teatralnie oburzyłam się.
-Ja? Nie no, skądże. Jak mogłaś nawet tak pomyśleć. – w końcu zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy mówi prawdę, czy tylko ironizuje.
-Dzisiaj wydłużę sobie trasę o 1 kilometr. – odpowiedziałam w zamyśleniu.
-Znowu będziesz biegać?! Nie wystarczy Ci, że wczoraj zemdlałaś?
-No nie. Wiedziałam, że na wczorajszym gadaniu się nie skończy.
-To źle, że się o Ciebie martwię?! Ktoś musi skoro sama nie chcesz. – widziałam, że się lekko już uniósł, więc postanowiłam nie dolewać oliwy do ognia i się wycofać. Poszłam przebrać się w mój strój treningowy i prosto z mojej sypialni poszłam ku drzwiom frontowym. Nawet nie uraczyłam go ani jednym spojrzeniem. Trochę za bardzo uniosłam się honorem. Biegnąc ciągle myślałam o tym. Tak, wiem, że to moja wina i to ja zawsze wszystko pieprzę. Moim stałym celem był najbliżej znajdujący się park. Postanowiłam zrobić dodatkowe kółko wokół niego. Tak jak postanowiłam, tak i zrobiłam. Następnie ruszyłam do domu, aby jakoś ogarnąć się przed pracą. I mając jeszcze jeden cel: przeprosić mojego przyjaciela. Dobrze, że wzięłam ze sobą klucze do mojego domu, gdyż, gdy go zastałam był zamknięty. Weszłam do środka i podążyłam sprawdzić, czy Michał dalej tu jest. Zastałam tylko puste pomieszczenia. Skierowałam się w stronę kuchni, aby zaspokoić pragnienie wywołane zmęczeniem. Chyba przesadziłam, bo nie czuję swoich kończyn. Na stole zauważyłam kartkę, oczywiście od niego:

Przepraszam Ciebie za moje dzisiejsze zachowanie. Po prostu się o Ciebie martwię, gdyż jesteś dla mnie kimś ważnym. Mam nadzieję, że zrozumiesz i mi przebaczysz. Mam dla Ciebie niespodziankę. Mam nadzieję, że miłą i że Ci się spodoba. Już niedługo się dowiesz.

Niespodzianka? Nie lubię czekać. Lecz z tym wariatem wszystko jest możliwe. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak się stara. Widząc słowa „jesteś dla mnie kimś ważnym” zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu. Przecież to tylko słowa przyjaciela. Nie mogę sobie nic wyobrażać… Poszłam się przygotować do pracy i ruszyłam w kierunku siedziby firmy Walijskiego. Na niespodziankę nie musiałam długo czekać…

sobota, 23 marca 2013

Rozdział III



Chciałam otworzyć oczy, lecz moje powieki były zbyt ciężkie i szło mi to z trudem. Gdy już je lekko przytworzyłam zobaczyłam, że mój przyjaciel siedzi koło mnie na podłodze. Dziwnym trafem znalazłam się na kanapie w salonie. Popatrzyłam na niego. Miał pochyloną głowę w dół, zaciśnięte mocno oczy, trzymał kurczowo moją rękę i zobaczyłam na jego twarzy… ból? Nie chciałam przestać na niego patrzeć, nie chciałam przerywać tej chwili. Coś mnie lekko zakuło w sercu. Zakuło…? Patrzyłam teraz na niego jakoś inaczej, nie jak na zwykłego kolegę… Nie chciałam, aby cierpiał chociażby przeze mnie. Lekko dotknęłam dłonią jego twarzy. Od razu spojrzał na mnie oczami wyrażającymi troskę.
-Jak się czujesz? – słychać było w jego głosie przejęcie.
-Zemdlałam? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Tak. Zadzwoniłem od razu po karetkę, lecz oni mnie zlekceważyli. – powiedział z grymasem na twarzy. –Nawet nie raczyli do końca wysłuchać. Kazali tylko Ciebie położyć i otworzyć okno w pobliżu.
-Rozumiem ich. Nie będą wysyłam karetki do każdego zwykłego zemdlenia. Pewnie mieli coś ważniejszego. – lekko się uśmiechnęłam, aby podnieść go na duchu, choć sama okropnie się czułam. Ciągle było mi słabo. Lecz widać było na nim, że dalej to przeżywa. – Heej, dlaczego jesteś taki smutny?
-To moja wina. Nie powinienem Ciebie wyciągać na tak długo. Obiecuję, że już tego nie zrobię. Następnym razem poproszę kogoś innego.
-To znaczy, że przez jedną głupią utratę przytomności mam pozostać już na długi czas w domu i w odosobnieniu?! – lekko podniosłam swój głos zdenerwowana jego jakże dziwnym tokiem myślenia. –Tak, najlepiej zamknij mnie tu w czterech ścianach i wyrzuć klucz! – powiedziałam z ironią w głosie. Widać, że jeszcze bardziej posmutniał i spuścił oczy.
-Wcale tego nie chcę…
-Wiem, przepraszam. Tylko naprawdę nie musisz się o mnie martwić. To było jednorazowe zdarzenie. – powiedziałam przepraszającym tonem.
-Zostanę u Ciebie na noc. – powiedział już o wiele pewniejszym głosem patrząc mi proso w oczy. – Nie chcę Cię zostawić, kiedy wiem, że może to się jeszcze raz powtórzyć. Obiecuję, że nie będę Tobie przeszkadzał. Nawet mnie tutaj nie zauważysz.
-Nie wygaduj głupot. Zawsze będziesz mile widziany u mnie w domu. – uśmiechnęłam się szczerze. –Zrobimy sobie wieczorem mały seansik. – widać, że trochę się uspokoił. Jeszcze bardziej się uśmiechnęłam.
-Możesz wybrać jakie tylko chcesz filmy, a ja szybko skoczę do wypożyczalni i je przyniosę.
-Oho, czyli mam rozumieć, że już zawsze będziesz dla mnie tylko taki miły? – odpowiedziałam z bananem na twarzy.
-Będę, dopóki się nie poczujesz lepiej. Przynieść Ci może coś do picia? Zamknąć okno? Włączyć telewizor?
-Hola, hola. Jestem tylko zmęczona a nie umierająca. – powiedziałam z rozbawieniem.
-Jak będziesz czegoś potrzebowała to dzwoń. Od razu przybiegnę. Teraz pójdę do tej wypożyczalni.
-Skocz jeszcze do sklepu po jakieś przekąski. I może po coś mocniejszego. – poruszyłam znacząco brwiami.
-Tak, i będę musiał kolejny raz zadzwonić po karetkę, i jeszcze raz słuchać jak mnie lekceważą. – powiedział z nutką rozbawienia w głosie. – Wracam za 15 min. – dał jeszcze buziaka w policzek i zmierzał ku drzwiom.
-Z tym alkoholem wcale nie żartowałam. – krzyknęłam mu na wychodne. Ten tylko odwrócił się, uśmiechnął w moim kierunki i wyszedł z mojego domu. A ja ciągle leżałam się śmiejąc.

Przez te całe jego roztrzepanie zapomniał mnie się zapytać, co chcę oglądać i dzwonił, abym mogła coś wybrać. Nie mogłam powstrzymać mojego śmiechu. Wziął jedną komedię romantyczną a drugą zwykłą. Objadaliśmy się chipsami, ciastkami, kawałkiem kupionego przeze mnie wczoraj ciasta i popijaliśmy wino. To był bardzo przyjemny wieczór. Nie obyło się bez małych zwierzeń. Po skończonym seansie poszliśmy na górę, aby udać się do pokoi. Pościeliłam łóżko mojemu towarzyszowi w sąsiednim pokoju. Po drodze do wypożyczalni skoczył jeszcze po jakieś ciuchy do spania i na jutro. Przed położeniem się poszłam jeszcze wziąć prysznic. Przebrałam się w piżamy i poszłam do swojego łóżka. Lecz nie mogłam zasnąć. Próbowałam chyba przez godzinę z marnym skutkiem. Znowu przypomniały mi się smutne wydarzenia, które się jeszcze niedawno wydarzyły. Powiedziałam sobie, że nie będę płakać. Przynajmniej tym razem. Chciałam się w tym momencie do kogoś przytulić. Przypomniałam sobie, że Michał dzisiaj śpi u mnie. Wstałam ze swojego łóżka i po cichutku skierowałam się w stronę jego pokoju. Delikatnie otworzyłam do niego drzwi i zajrzałam do pokoju. Miał przymknięte oczy.
-Michaś, śpisz już? – wyszeptałam, aby w razie czego go nie obudzić i wrócić do swojego pokoju. Ten otworzył swoje przytomne oczy i spojrzał na mnie.
-Nie, jeszcze nie. – odpowiedział patrząc na mnie intensywnie.
-Mogę? – zapytałam wskazując głową jego łóżko. Ten nie odpowiedział, lecz odsunął się i zrobił dla mnie miejsce. Położyłam się obok niego, a ten mnie przyciągnął. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a on mnie objął ramieniem.
-Dlaczego nie śpisz? – zapytałam.
-Bo czekałem, aż do mnie przyjdziesz tak jak teraz. – odpowiedział uśmiechając się do mnie.
-To miło. – również odpowiedziałam mu uśmiechem.
-A dlaczego Ty nie śpisz? – tym razem to on zadał mi pytanie.
-Bo myślę ciągle o tym, co się wydarzyło dwa lata temu. – poczułam jak mnie jeszcze silniej obejmuje. Nic nie powiedział, lecz ta cisza, która trwała między nami całkowicie mi wystarczała. Wdychając jego perfumy i wsłuchując się w jego równomierne bicie serca odpłynęłam w krainę Morfeusza.