Z perspektywy Zbyszka
Przed nami
ważny mecz. Włosi to trudni przeciwnicy. Mają naprawdę wysoki poziom ligi.
Andrea motywuje nas do walki. Jest naszym takim dobrym duchem, który nas nigdy
nie opuszcza, a zawsze pomaga. Podchodzi do każdego z osobna i daje indywidualne
rady.
-Zbyszku, pamiętaj o koncentracji. Wyznacz
sobie cel i do niego dąż. Daj z siebie wszystko. –trener udzielił kilku
wskazówek po angielsku.
-Postaram się. –odparłem krótko i
ruszyłem w stronę hali. Idąc długim korytarzem myślałem, nad tym, co powiedział
Anastasi. Muszę obrać sobie jakiś cel, myśl przewodnią, dla której będę starał
się zagrać jak najlepiej. Wchodzę do pomieszczenia już przepełnionego kilkoma
tysiącami osób. Podążam w stronę boiska i jednocześnie szukam swojego taty na
miejscach VIP. To dla niego zawsze staram się zagrać jak najlepiej, aby był ze
mnie dumny. Jest bardzo wymagającą osobą, ale to właśnie dzięki niemu nigdy się
nie poddaję. Szukając go wzrokiem zauważyłem pewną osobę, która wydaje się mi
być znajoma. Odwraca twarz w moją stronę i doznaję szoku… To TA tajemnicza
nieznajoma. Już od teraz wiem, że w tym meczu postaram się zagrać jak najlepiej
tylko dla niej…
Z perspektywy Ewy
-Nie wiem, o czym mówisz. –zmieszana
odwróciłam wzrok od obu panów nie chcąc pokazać, że ma rację.
-Głupi nie jestem.
A tym bardziej ślepy.
-To może już czas wybrać się do okulisty?
–spróbowałam uśmiechnąć się szczerze.
-A może zrobimy mały eksperyment? Zamienimy
się miejscami, a ja będę ciągle na niego patrzeć. –odparł dumny ze swego
pomysłu.
-No chyba Cię pogięło?! Nic nie będziemy
sprawdzać. Wyjdziemy na idiotów, a Ty jeszcze w dodatku na homo prześladowcę.
–wybuchłam śmiechem.
-Nie to nie, ale ja i tak wiem swoje. –mój
towarzysz zrobił urażoną minę. W tym momencie jeszcze raz spojrzałam w kierunku
siatkarza. On spojrzał się na mnie dokładnie w tym samym momencie. Mimo sporej
odległości zauważyłam, że lekko się uśmiechnął. Nie miałam zbyt dużo silnej
woli, aby odwrócić od niego wzrok. Z tej „hipnozy” wyrwał mnie znajomy głos.
-No cześć Wam. –uśmiechnął się do nas siatkarz
z numerem 1 na koszulce.
-Piotrek! –rzuciłam się mu w objęcia.
Byłam mocno ucieszona tym, że znów go widzę. –Kopę lat.
-Oho, a ze mną to już się tak nie przywitał.
–zaśmiała się przyjaciółka.
-Ty go częściej widujesz niż ja, więc chcę
się nim trochę nacieszyć. –puściłam oczko do moich towarzyszy.
-A więc, co tam u Ciebie słychać?
-Praca, dom, praca, studia. –odparłam.
-O rany. To brzmi tak, jakbyś miała co
najmniej 30 lat, męża i trójkę dzieci. –zaśmiał się Piter.
-Czasami się tak czuję. Ci dwoje zazwyczaj
się zachowują jak dzieci, więc ktoś dorosły musi być. –zaczęłam się
przekomarzać.
-Ej, wypraszam sobie. –oburzyła się
przyjaciółka, a Michał się tylko uśmiechnął.
-Opowiadaj,
co tam u Ciebie? –zagadnęłam środkowego.
-U mnie? To, co widać, ciągle w ruchu. –dobry
humor nie opuszczał siatkarza. –A to jest
Twój chłopak? –wskazał na mojego towarzysza.
-Nie, no coś Ty. To jest mój przyjaciel
Michał. Michał, poznaj, to jest Piotrek. –panowie uścisnęli sobie dłonie.
-Miło się rozmawiało, lecz ja będę już
leciał, bo zaraz rozpocznie się mecz. Trzymajcie mocno kciuki. –pocałował
mnie i Agę w policzek, a Michałowi uścisnął dłoń i ruszył w stronę boiska. Parę
minut po tym wydarzeniu rozpoczął się mecz.
Gramy
właśnie czwartego seta, prowadząc 24:23. W setach jest dla nas 2:1. Mocno
ściskam kciuki, aby nasza reprezentacja skończyła mecz już w tym secie. Na
zagrywce Ivan Zaytsev, który utrudnia przyjęcie dla Krzyśka. Lecz ten
bezbłędnie podaje piłkę dla Łukasza Żygadły, który przerzuca piłkę przez całą
długość boiska gubiąc jednocześnie włoski blok. Niezwykle ważną akcję kończy
atak Bartmana. Publika szaleje. Ja ze szczęścia rzucam się w objęcia Michała. Polscy
zawodnicy gratulują sobie nawzajem udanego meczu. Wśród tego gwaru można
dosłyszeć głos speakera: -Zawodnikiem
meczu zostajeee… Zbignieeew Bartmaan. –widownia zaczyna wykrzykiwać chórem
imię Zbyszek. Sam zainteresowany odbiera nagrodę, przyjmuje gratulacje od
kolegów z zespołu, odwraca się w kierunku widowni i nisko się kłania. Słychać
głośny aplauz. Zbyszek kieruje się w stronę sektora VIP i… uśmiecha się? Do
mnie?
-Aga, ratuj. –piszczę do przyjaciółki.
-Co się stało? –wytrzeszczyła na mnie
oczy.
-Schowaj mnie. Zbyszek tu idzie…