piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział VIII

Z perspektywy Ewy

-Wspaniale się zachowałaś.
-Nie zostawiłabym kogoś widząc jego cierpienie. –wzruszyłam tylko ramionami.
-To dobrze o Tobie świadczy. –widziałam, że intensywnie mi się przypatrywał.
Nie wiedząc, co odpowiedzieć, rzekłam tylko: -Cieszę się. –pragnęłam jak najszybciej się stąd oddalić, lecz gdy tylko się od niego odwróciłam złapał mnie za rękę.
-To teraz w końcu mi powiesz jak masz na imię? –zapytał się mnie przypatrując mi się skruszony, tak jakbym mogła zareagować negatywnie, wciąż nie puszczając mojej dłoni.
-Ty mnie w ogóle pamiętasz? Miło mi. Jestem Ewa. –lekko się uśmiechnęłam.
-A ja jestem Zbyszek.
-Nie musiałeś mi się przedstawiać, doskonale Cię znam z boiska.
-Ale chciałem tak oficjalnie. –wyszczerzył się do mnie siatkarz. –Przepraszam, że Cię pytam, ale ten chłopak, z którym przyszłaś to Twój chłopak? –widać było w jego oczach, że oczekuje odpowiedzi i chyba oczekuje… przeczącej.
-To jest mój bliski przyjaciel, Michał.
-Patrzy na Ciebie tak jakby się w Tobie podkochiwał.
-Przepraszam bardzo, ale nie będę rozmawiała z obcą osobą o moim życiu prywatnym. –skarciłam go wzrokiem. –Przepraszam. –odwróciłam się i po prostu odeszłam. Nie lubię, gdy ktoś się wtrąca w moje życie. Ruszyłam w poszukiwaniu moich przyjaciół, lecz długo nie szukałam, gdyż dostałam smsa od Agi, że już znajdują się w samochodzie. Poszłam na parking.


Z perspektywy Zbyszka

Po ogłoszeniu zawodnika meczu ruszyłem w kierunku taty. Widziałem już wcześniej, że nieopodal niego siedzi ta nieznajoma, którą kiedyś spotkałem, a raczej złapałem. Lecz zauważyłem, że zaczęła się oddalać z dwoma osobami, dziewczyną i chłopakiem. Widziałem, że wzięła go za rękę. A może jest on jej partnerem? Nie wiem. W zasadzie jest to obca dla mnie dziewczyna. Jest bardzo ładna, więc to bardzo prawdopodobne, że kogoś ma. Przyłapałem się na tym, że spoglądam na nią. Musiałem przestać, choć szczerze było to silniejsze ode mnie.
Podczas rozdawania autografów usłyszałem wymian zdań Bartka i Kuby. –Ej, patrz. Czy to przypadkiem nie Dominika? Córka Krzyśka? –zagadnął Jarosz. –Masz rację. A kto to jest ta dziewczyna, którą ją niesie? Ładna jest. –odpowiedział jego przyjaciel. Odwróciłem się chcąc zobaczyć osobę będącą tematem ich rozmowy. To znowu ona. Ale co ona robi z Dominiką? Widać było, że szuka kogoś wzrokiem. Na ułamek sekundy spojrzała na mnie, lecz nie przerywała swoich poszukiwań. I chyba znalazła tego, kogo chciała. Ruszyła w kierunku Krzysia. Dopiero teraz dostrzegłem, że on i Iwona są jacyś zdenerwowani. Iwona płacze. Czyżby ona ją porwała?! Nie, to niemożliwe. Gdyby tak było nie kierowałaby się teraz w ich kierunku. Zagadnęła Igłę i wtedy można było zobaczyć wzruszającą scenę: rodzinkę Ignaczaków mocno przytulających się do siebie. Łzy Iwonki ze smutnych zmieniły się w łzy szczęścia. A więc Doma się zgubiła. Pierwszy raz popatrzyłem na nią jak nie na osobę tylko ładną, lecz jak na kogoś niesamowicie uczuciowego, uczciwego i dobrego serca. Przypatrywałem się jej jak rozmawiała z Krzysiem. Gdy zakończyli konwersację, chciałem z nią porozmawiać, lepiej ją poznać. To było silniejsze ode mnie. Zupełnie niespodziewanie moja ręka powędrowała na jej ramię. Jeszcze bardzie zaskoczyło mnie to, że bez namysłu się do niej odezwałem. –Wspaniale się zachowałaś. – spojrzała na mnie tymi jej czekoladowymi oczami.
-Nie zostawiłabym kogoś widząc jego cierpienie. –wzruszyła ramionami.
-To dobrze o Tobie świadczy. –chciałbym ją lepiej poznać, dowiedzieć się, jaka jest, chciałbym z nią pobyć trochę czasu sam na sam.
-Cieszę się. –odparła i odwróciła się by odejść. Nie mogłem na to pozwolić. Miałem niedosyt.
-To teraz w końcu mi powiesz jak masz na imię? –zapytałem, lecz bałem się, że się przestraszy tego, że jestem bezpośredni.
-Ty mnie w ogóle pamiętasz? Miło mi. Jestem Ewa. –kąciki jej ust powędrowały nieznacznie ku górze.
-A ja jestem Zbyszek. –odparłem.
-Nie musiałeś mi się przedstawiać, doskonale Cię znam z boiska.
-Ale chciałem tak oficjalnie. –uśmiechnąłem się do niej. Lecz ciągle coś mi nie dawało spokoju. -Przepraszam, że Cię pytam, ale ten chłopak, z którym przyszłaś to Twój chłopak? –chciałem, a raczej pragnąłem, by moje przypuszczenia okazały się niesłuszne.
-To jest mój bliski przyjaciel, Michał. –usłyszawszy te słowa w duchu głęboko odetchnąłem. Zatliła się we mnie mała nadzieja.
-Patrzy na Ciebie tak jakby się w Tobie podkochiwał. –ciągnąłem dalej z coraz większą pewnością siebie.
-Przepraszam bardzo, ale nie będę rozmawiała z obcą osobą o moim życiu prywatnym. –skarciła mnie wzrokiem. –Przepraszam. –najzwyczajniej w świecie odwróciła się ode mnie na pięcie i odeszła. Teraz już na pewno nie będę miał jakiejkolwiek okazji, aby kiedyś jeszcze usłyszeć jej głos. Aj, panie Bartman, jak zwykle musiałeś coś spieprzyć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz