Z perspektywy Ewy
-Wspaniale się zachowałaś.
-Nie zostawiłabym kogoś widząc jego
cierpienie. –wzruszyłam tylko ramionami.
-To dobrze o Tobie świadczy. –widziałam,
że intensywnie mi się przypatrywał.
Nie wiedząc,
co odpowiedzieć, rzekłam tylko: -Cieszę
się. –pragnęłam jak najszybciej się stąd oddalić, lecz gdy tylko się od
niego odwróciłam złapał mnie za rękę.
-To teraz w końcu mi powiesz jak masz na
imię? –zapytał się mnie przypatrując mi się skruszony, tak jakbym mogła
zareagować negatywnie, wciąż nie puszczając mojej dłoni.
-Ty mnie w ogóle pamiętasz? Miło mi. Jestem Ewa.
–lekko się uśmiechnęłam.
-A ja jestem Zbyszek.
-Nie musiałeś mi się przedstawiać, doskonale
Cię znam z boiska.
-Ale chciałem tak oficjalnie. –wyszczerzył
się do mnie siatkarz. –Przepraszam, że
Cię pytam, ale ten chłopak, z którym przyszłaś to Twój chłopak? –widać było
w jego oczach, że oczekuje odpowiedzi i chyba oczekuje… przeczącej.
-To jest mój bliski przyjaciel, Michał.
-Patrzy na Ciebie tak jakby się w Tobie
podkochiwał.
-Przepraszam bardzo, ale nie będę rozmawiała
z obcą osobą o moim życiu prywatnym. –skarciłam go wzrokiem. –Przepraszam. –odwróciłam się i po
prostu odeszłam. Nie lubię, gdy ktoś się wtrąca w moje życie. Ruszyłam w
poszukiwaniu moich przyjaciół, lecz długo nie szukałam, gdyż dostałam smsa od
Agi, że już znajdują się w samochodzie. Poszłam na parking.
Z perspektywy Zbyszka
Po
ogłoszeniu zawodnika meczu ruszyłem w kierunku taty. Widziałem już wcześniej,
że nieopodal niego siedzi ta nieznajoma, którą kiedyś spotkałem, a raczej
złapałem. Lecz zauważyłem, że zaczęła się oddalać z dwoma osobami, dziewczyną i
chłopakiem. Widziałem, że wzięła go za rękę. A może jest on jej partnerem? Nie
wiem. W zasadzie jest to obca dla mnie dziewczyna. Jest bardzo ładna, więc to
bardzo prawdopodobne, że kogoś ma. Przyłapałem się na tym, że spoglądam na nią.
Musiałem przestać, choć szczerze było to silniejsze ode mnie.
Podczas
rozdawania autografów usłyszałem wymian zdań Bartka i Kuby. –Ej, patrz. Czy to przypadkiem nie Dominika?
Córka Krzyśka? –zagadnął Jarosz. –Masz
rację. A kto to jest ta dziewczyna, którą ją niesie? Ładna jest. –odpowiedział
jego przyjaciel. Odwróciłem się chcąc zobaczyć osobę będącą tematem ich
rozmowy. To znowu ona. Ale co ona robi z Dominiką? Widać było, że szuka kogoś
wzrokiem. Na ułamek sekundy spojrzała na mnie, lecz nie przerywała swoich
poszukiwań. I chyba znalazła tego, kogo chciała. Ruszyła w kierunku Krzysia.
Dopiero teraz dostrzegłem, że on i Iwona są jacyś zdenerwowani. Iwona płacze.
Czyżby ona ją porwała?! Nie, to niemożliwe. Gdyby tak było nie kierowałaby się
teraz w ich kierunku. Zagadnęła Igłę i wtedy można było zobaczyć wzruszającą
scenę: rodzinkę Ignaczaków mocno przytulających się do siebie. Łzy Iwonki ze
smutnych zmieniły się w łzy szczęścia. A więc Doma się zgubiła. Pierwszy raz
popatrzyłem na nią jak nie na osobę tylko ładną, lecz jak na kogoś niesamowicie
uczuciowego, uczciwego i dobrego serca. Przypatrywałem się jej jak rozmawiała z
Krzysiem. Gdy zakończyli konwersację, chciałem z nią porozmawiać, lepiej ją
poznać. To było silniejsze ode mnie. Zupełnie niespodziewanie moja ręka
powędrowała na jej ramię. Jeszcze bardzie zaskoczyło mnie to, że bez namysłu
się do niej odezwałem. –Wspaniale się zachowałaś. – spojrzała na mnie tymi jej
czekoladowymi oczami.
-Nie zostawiłabym kogoś widząc jego
cierpienie. –wzruszyła ramionami.
-To dobrze o Tobie świadczy. –chciałbym ją
lepiej poznać, dowiedzieć się, jaka jest, chciałbym z nią pobyć trochę czasu
sam na sam.
-Cieszę się. –odparła i odwróciła się by
odejść. Nie mogłem na to pozwolić. Miałem niedosyt.
-To teraz w końcu mi powiesz jak masz na
imię? –zapytałem, lecz bałem się, że się przestraszy tego, że jestem
bezpośredni.
-Ty mnie w ogóle pamiętasz? Miło mi. Jestem Ewa.
–kąciki jej ust powędrowały nieznacznie ku górze.
-A ja jestem Zbyszek. –odparłem.
-Nie musiałeś mi się przedstawiać, doskonale
Cię znam z boiska.
-Ale chciałem tak oficjalnie. –uśmiechnąłem
się do niej. Lecz ciągle coś mi nie dawało spokoju. -Przepraszam, że Cię pytam, ale ten chłopak, z którym przyszłaś to Twój
chłopak? –chciałem, a raczej pragnąłem, by moje przypuszczenia okazały się
niesłuszne.
-To jest mój bliski przyjaciel, Michał. –usłyszawszy
te słowa w duchu głęboko odetchnąłem. Zatliła się we mnie mała nadzieja.
-Patrzy na Ciebie tak jakby się w Tobie
podkochiwał. –ciągnąłem dalej z coraz większą pewnością siebie.
-Przepraszam bardzo, ale nie będę rozmawiała
z obcą osobą o moim życiu prywatnym. –skarciła mnie wzrokiem. –Przepraszam. –najzwyczajniej w świecie
odwróciła się ode mnie na pięcie i odeszła. Teraz już na pewno nie będę miał
jakiejkolwiek okazji, aby kiedyś jeszcze usłyszeć jej głos. Aj, panie Bartman,
jak zwykle musiałeś coś spieprzyć…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz