Gdy wsiadłam
do samochodu, wiedziałam, że zaraz moi przyjaciele osypią mnie pytaniami. Nie
myliłam się. I nie musiałam długo czekać.
-To była Dominika, prawda? Córka Ignaczaka? –
pierwsze pytanie padło z ust Agi.
-Tak. –to dopiero się zaczęło, a już
miałam dosyć.
-Ale jak…? Jakim cudem…? Co się stało?
-Mała się zgubiła, a ja ją zaprowadziłam do
rodziców. I tyle. –oparłam się wygodnie na przednim siedzeniu pasażera.
-Wiesz co, to już trzeci siatkarz poznany
przez Ciebie. Wiesz jak Ci zazdroszczę? –usta mojej przyjaciółki wygięły
się w podkówkę. Michał jak na razie się nie odzywał, za co byłam mu ogromnie
wdzięczna.
-To nie moja wina. Samo tak jakoś się dzieje.
Ty za to masz Piotrka za kuzyna, co chciałaby chyba każda dziewczyna.
-Ale Ty też go znasz. W dodatku dzisiaj
poznałaś Igłę, no a wcześniej Zbyszka. –gdy to powiedziała szybko
spiorunowałam ją wzrokiem, aby w końcu skończyła jego temat. Przecież
wykłócałam się o to z Michałem. Zauważyłam, że posłał w moją stronę pytające
spojrzenie.
-Czyli jednak. Od dawna? – zaczął mnie
się wypytywać.
-Nieoficjalnie od soboty, oficjalnie od
dzisiaj.
-Czy to oznacza, że dzisiaj pomiędzy wami
też coś było? – widziałam u niej minę typu „a nie mówiłam?”.
-Pogadaliśmy chwilę po tym, jak zaniosłam
Dominikę i wtedy mi się przedstawił. Dziwne, że w ogóle mnie pamiętał… -
nad tym troszkę się zastanowiłam, bo to było dziwne. Tyle tysięcy ludzi do
niego podchodzi, a on zapamiętał akurat mnie. A może wszystkich pamięta? A z
resztą…
-Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Ale nie,
bo przecież można biednego Michała okłamać. –powiedział z irytacją.
Odwróciłam się do niego i posłałam mu tylko przepraszające spojrzenie. Chciałam
zmienić troszkę temat, więc wróciłam do Krzysia.
-Igła zaprosił mnie jutro na kolację w
ramach podziękowań. – myślałam, że Adze wyjdą oczy z oczodołów. Cicho się
zaśmiałam. Spostrzegłam, że Michał mi się przygląda, lecz nie mogłam odgadnąć
co mu chodzi po głowie. –Michaś, będziemy
musieli porozmawiać. – rzekłam stanowczo.
-Ale o czym? – udał zdezorientowanie.
Aga patrzyła się co raz albo na mnie, albo na naszego towarzysza.
-Ty już dobrze wiesz o czym. – lekko
zmrużyłam oczy, aby zrozumiał dosadność moich słów. Widziałam, że zaczął
uciekać przede mną wzrokiem.
Resztę drogi
przejechaliśmy w ciszy. Aga wysadziła nas na wspólnym osiedlu a sama odjechała.
Rzuciliśmy jej tylko „do zobaczenia” i wysiedliśmy. Widziałam, że Michał ma
zamiar już się ze mną pożegnać, lecz nie mogłam mu na to pozwolić.
-O nie, nie, mój drogi. Nie zapomniałeś o
czymś? Masz tylko wybór miejsca, albo będziemy tutaj tak stać jak jacyś debile,
albo po prostu pójdziemy do mnie. A więc jak? –świdrowałam go wzrokiem, aby
tylko nie uciekł.
-No już dobrze. Chodźmy do Ciebie. –
odparł zrezygnowany. Z triumfem ruszyłam w kierunku mojego domu. Gdy już się w
nim znaleźliśmy, udaliśmy się do kuchni. –Chcesz
może kawy, herbaty a może soku?
-Sok będzie w porządku.
-A więc, odpowiedz mi szczerze. Jesteś zły
na mnie, że okłamałam Cię w sprawie Bartmana? – zapytałam nalewając mu sok
do szklanki, po czym stawiając go przed nim. Ten wziął szybko łyka i
najwidoczniej stwierdził, że szklanka jest tak interesującym przedmiotem, że
nie był w stanie oderwać od niej wzroku. Lecz widać było, że jest spięty.
-Nie, nie jestem zły. – w końcu na mnie
spojrzał. Ach, co za zaszczyt…
-A więc, o co chodzi? – byłam trochę
zdezorientowana.
-Po prostu nie sądzę, aby siatkarz był dla
Ciebie odpowiednim partnerem. – no ja go chyba strzelę.
-Że co proszę?! – zdecydowanie
podniosłam głos.
-To co słyszałaś.
-Nosz kurcze blade. Ty będziesz mi wybierał
z kim mogę się spotykać?! – tym razem był to już mocny krzyk. Widząc jak
spuszcza głowę z poczucia winy coś we mnie pękło. Nie mogłam się na niego
gniewać. –Michaś… - tym razem już
delikatnie zwróciłam się do niego. Usiadłam na jego kolana i go przytuliłam.
Ten wyraźnie był zaskoczony. Kontynuowałam, lecz o wiele, wiele spokojniej. –Nie chcę, abyś ingerował w to, czy z kimś
będę, czy nie. Jak się już zakocham to nic tego nie zmieni, a nie chcę potem
niepotrzebnych kłótni, więc to wszystko mówię teraz. A co do tych siatkarzy to
przecież też ludzie. I oni mają prawo do miłości, tak samo jak inni mają do
nich. Ale ja się przecież z żadnym z nich nie spotykam. Spokojnie. To, że
dziwnym trafem zapoznam się z którymś z nich to raczej nie jest z mojej
inicjatywy. Przecież wiesz, że nie jestem hotką… - uśmiechnęłam się do
niego przyjaźnie i lekko szturchnęłam go w ramię. – A więc… wszystko jasne?
-Tak, rozumiem. Przepraszam, ale koniecznie
chciałaś wiedzieć, więc Ci powiedziałem co myślę.
-No ok. Nie gniewam się. A skoro już
rozmawiam o Twoich myślach… - zachichotałam pod nosem - …to powiesz mi, o czym pomyślałeś w
samochodzie, gdy mi się tak przypatrywałeś? Widziałam, że o czymś myślisz, ale
nie mogłam rozgryźć o czym.
-Aga pokazała mi Wasz film nakręcony jeszcze
w liceum. – kompletnie o nim zapomniałam. Musi mi go kiedyś koniecznie
pokazać.
-Tą zlepkę, tak?
-Tak. Wtedy byłaś zupełnie inną dziewczyną.
Teraz tylko pomrukujesz coś pod nosem, co w Twoim wykonaniu oznacza chyba
śmiech lub chociażby uśmiech. Na tym filmie śmiałaś się z każdej durnoty w
niebogłosy. Byłaś wiecznie uśmiechnięta, otwarta i niezwykle życzliwa. Teraz
jesteś strasznie zamknięta w sobie. Teraz za każdym razem wyobrażam sobie co
byś zrobiła, jakbyś była jeszcze tamtą dziewczyną. Taka oto moja opinia. –
wiem, że ma rację. Tą cholerną rację…
-Przecież
wiesz co się stało. – spojrzałam na niego z bólem w oczach. –Czasu nie cofniesz, a ja nie wrócę. Już
nigdy… - on ot tak po prostu mnie mocno przytulił, ale tak, jakby chciał
swoimi ramionami ochronić mnie przed całym światem, przed wszystkimi
okrucieństwami i przed przeszłością. Byłam mu ogromnie wdzięczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz