niedziela, 19 maja 2013

Rozdział IX



Gdy wsiadłam do samochodu, wiedziałam, że zaraz moi przyjaciele osypią mnie pytaniami. Nie myliłam się. I nie musiałam długo czekać.
-To była Dominika, prawda? Córka Ignaczaka? – pierwsze pytanie padło z ust Agi.
-Tak. –to dopiero się zaczęło, a już miałam dosyć.
-Ale jak…? Jakim cudem…? Co się stało?
-Mała się zgubiła, a ja ją zaprowadziłam do rodziców. I tyle. –oparłam się wygodnie na przednim siedzeniu pasażera.
-Wiesz co, to już trzeci siatkarz poznany przez Ciebie. Wiesz jak Ci zazdroszczę? –usta mojej przyjaciółki wygięły się w podkówkę. Michał jak na razie się nie odzywał, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
-To nie moja wina. Samo tak jakoś się dzieje. Ty za to masz Piotrka za kuzyna, co chciałaby chyba każda dziewczyna.
-Ale Ty też go znasz. W dodatku dzisiaj poznałaś Igłę, no a wcześniej Zbyszka. –gdy to powiedziała szybko spiorunowałam ją wzrokiem, aby w końcu skończyła jego temat. Przecież wykłócałam się o to z Michałem. Zauważyłam, że posłał w moją stronę pytające spojrzenie.
-Czyli jednak. Od dawna? – zaczął mnie się wypytywać.
-Nieoficjalnie od soboty, oficjalnie od dzisiaj.
-Czy to oznacza, że dzisiaj pomiędzy wami też coś było? – widziałam u niej minę typu „a nie mówiłam?”.
-Pogadaliśmy chwilę po tym, jak zaniosłam Dominikę i wtedy mi się przedstawił. Dziwne, że w ogóle mnie pamiętał… - nad tym troszkę się zastanowiłam, bo to było dziwne. Tyle tysięcy ludzi do niego podchodzi, a on zapamiętał akurat mnie. A może wszystkich pamięta? A z resztą…
-Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Ale nie, bo przecież można biednego Michała okłamać. –powiedział z irytacją. Odwróciłam się do niego i posłałam mu tylko przepraszające spojrzenie. Chciałam zmienić troszkę temat, więc wróciłam do Krzysia.
-Igła zaprosił mnie jutro na kolację w ramach podziękowań. – myślałam, że Adze wyjdą oczy z oczodołów. Cicho się zaśmiałam. Spostrzegłam, że Michał mi się przygląda, lecz nie mogłam odgadnąć co mu chodzi po głowie. –Michaś, będziemy musieli porozmawiać. – rzekłam stanowczo.
-Ale o czym? – udał zdezorientowanie. Aga patrzyła się co raz albo na mnie, albo na naszego towarzysza.
-Ty już dobrze wiesz o czym. – lekko zmrużyłam oczy, aby zrozumiał dosadność moich słów. Widziałam, że zaczął uciekać przede mną wzrokiem.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Aga wysadziła nas na wspólnym osiedlu a sama odjechała. Rzuciliśmy jej tylko „do zobaczenia” i wysiedliśmy. Widziałam, że Michał ma zamiar już się ze mną pożegnać, lecz nie mogłam mu na to pozwolić.
-O nie, nie, mój drogi. Nie zapomniałeś o czymś? Masz tylko wybór miejsca, albo będziemy tutaj tak stać jak jacyś debile, albo po prostu pójdziemy do mnie. A więc jak? –świdrowałam go wzrokiem, aby tylko nie uciekł.
-No już dobrze. Chodźmy do Ciebie. – odparł zrezygnowany. Z triumfem ruszyłam w kierunku mojego domu. Gdy już się w nim znaleźliśmy, udaliśmy się do kuchni. –Chcesz może kawy, herbaty a może soku?
-Sok będzie w porządku.
-A więc, odpowiedz mi szczerze. Jesteś zły na mnie, że okłamałam Cię w sprawie Bartmana? – zapytałam nalewając mu sok do szklanki, po czym stawiając go przed nim. Ten wziął szybko łyka i najwidoczniej stwierdził, że szklanka jest tak interesującym przedmiotem, że nie był w stanie oderwać od niej wzroku. Lecz widać było, że jest spięty.
-Nie, nie jestem zły. – w końcu na mnie spojrzał. Ach, co za zaszczyt…
-A więc, o co chodzi? – byłam trochę zdezorientowana.
-Po prostu nie sądzę, aby siatkarz był dla Ciebie odpowiednim partnerem. – no ja go chyba strzelę.
-Że co proszę?! – zdecydowanie podniosłam głos.
-To co słyszałaś.
-Nosz kurcze blade. Ty będziesz mi wybierał z kim mogę się spotykać?! – tym razem był to już mocny krzyk. Widząc jak spuszcza głowę z poczucia winy coś we mnie pękło. Nie mogłam się na niego gniewać. –Michaś… - tym razem już delikatnie zwróciłam się do niego. Usiadłam na jego kolana i go przytuliłam. Ten wyraźnie był zaskoczony. Kontynuowałam, lecz o wiele, wiele spokojniej. –Nie chcę, abyś ingerował w to, czy z kimś będę, czy nie. Jak się już zakocham to nic tego nie zmieni, a nie chcę potem niepotrzebnych kłótni, więc to wszystko mówię teraz. A co do tych siatkarzy to przecież też ludzie. I oni mają prawo do miłości, tak samo jak inni mają do nich. Ale ja się przecież z żadnym z nich nie spotykam. Spokojnie. To, że dziwnym trafem zapoznam się z którymś z nich to raczej nie jest z mojej inicjatywy. Przecież wiesz, że nie jestem hotką… - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i lekko szturchnęłam go w ramię. – A więc… wszystko jasne?
-Tak, rozumiem. Przepraszam, ale koniecznie chciałaś wiedzieć, więc Ci powiedziałem co myślę.
-No ok. Nie gniewam się. A skoro już rozmawiam o Twoich myślach… - zachichotałam pod nosem - …to powiesz mi, o czym pomyślałeś w samochodzie, gdy mi się tak przypatrywałeś? Widziałam, że o czymś myślisz, ale nie mogłam rozgryźć o czym.
-Aga pokazała mi Wasz film nakręcony jeszcze w liceum. – kompletnie o nim zapomniałam. Musi mi go kiedyś koniecznie pokazać.
-Tą zlepkę, tak?
-Tak. Wtedy byłaś zupełnie inną dziewczyną. Teraz tylko pomrukujesz coś pod nosem, co w Twoim wykonaniu oznacza chyba śmiech lub chociażby uśmiech. Na tym filmie śmiałaś się z każdej durnoty w niebogłosy. Byłaś wiecznie uśmiechnięta, otwarta i niezwykle życzliwa. Teraz jesteś strasznie zamknięta w sobie. Teraz za każdym razem wyobrażam sobie co byś zrobiła, jakbyś była jeszcze tamtą dziewczyną. Taka oto moja opinia. – wiem, że ma rację. Tą cholerną rację…
-Przecież wiesz co się stało. – spojrzałam na niego z bólem w oczach. –Czasu nie cofniesz, a ja nie wrócę. Już nigdy… - on ot tak po prostu mnie mocno przytulił, ale tak, jakby chciał swoimi ramionami ochronić mnie przed całym światem, przed wszystkimi okrucieństwami i przed przeszłością. Byłam mu ogromnie wdzięczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz