wtorek, 17 czerwca 2014

Informacja

Witam wszystkich. Na samym wstępie chciałabym Was bardzo przeprosić. Wiem, że mam tutaj stałych czytelników, ale przez jakiś czas nie będę tutaj nic dodawała. Mogłabym się usprawiedliwić brakiem weny, ale teraz sobie uświadomiłam, że założenie tego bloga przeze mnie było kompletnie nieprzemyślane. I przyznam się Wam szczerze, że nie wiem co tu dalej pisać. No trudno...
Natomiast chciałabym Was serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga, którego historię mam już niemal całą ułożoną w głowie.
Ciao bella. http://laa-mia-dolce-vita.blogspot.com/
Jest to opowiadanie o pewnej dziewczynie i dwóch przystojnych siatkarzach Lube Banca Macerata (może w praniu wyjdzie, że nawet o trzech). Z jednym z nich poznaje się w dość nietypowych okolicznościach, bo przez… łóżko. Serdecznie zapraszam oraz proszę o komentarze, które dają motywacji do dalszego pisania :)

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział XII

Ten wieczór był nieziemski. Jedyny w swoim rodzaju. Szłam właśnie ciemną ulicą oświetloną lekko jedynie przez pobliskie latarnie, wracałam ze spotkania ze wspaniałym człowiekiem. W ręku trzymałam mój prezent, a obok mnie podążał ów mężczyzna. Spacerowaliśmy w milczeniu. Słowa były zbędne, a ta cisza wcale nie była krępująca. Była czymś, co koi wszystkie myśli, wszystkie wspomnienia. Dawała poczucie bezpieczeństwa i uczucie, że czas właśnie stanął w miejscu. Nie liczyło się jutro, nie liczyło się wczoraj. Liczyło się tylko to, że nad naszymi głowami stale połyskiwały gwiazdy, księżyc wdzięcznie przysiadł wśród nich, a nas obtaczało zimne, nocne powietrze. Na moich ramionach spoczywała marynarka Krzysia, z której, przy większym wdechu, dało się wyczuć jego przyjemne perfumy. Delektowałam się tą chwilą, aż do momentu, gdy doszliśmy do domu.
-To tutaj. - objaśniłam swojemu kompanowi z uśmiechem, choć w głębi duszy czułam lekki żal, że to już się kończy.
-Mieszkasz z kimś? - zapytał Krzyś podnosząc głowę, aby obejrzeć z zewnątrz budynek.
-Sama. - w moim głosie można było wyczuć nutkę smutku, lecz postanowiłam zamazać te odczucie. Wypite procenty chyba dały mi się we znaki, bo chciałam, aby ta noc tak się nie skończyła. -Może wejdziesz? - dodałam zadziornie, na co mój towarzysz uniósł brew.
-Jestem ciekaw, co by na to powiedzieli moi koledzy z pracy. - zaśmiałam się słysząc te określenie.
-Pracy? A to już nie hobby?
-Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, kochana. - jak cudownie było usłyszeć te słowo wypowiedziane z jego ust. To tak, jakby się mną choć w maleńkim stopniu przejmował... -No niby hobby, bo wciąż to kocham, ale utrzymuję z tego siebie i swoją rodzinę. I nie zapomnijmy o tym, że nie zawsze chce mi się tak wcześnie wstawać, aby chodzić na te ranne treningi. - posłał mi uśmiech. Lubię, gdy używa formy "my". Niby takie pospolite, lecz czuję się w tym momencie dla kogoś ważna.
-No już dobrze, dobrze. Poddaję się. - uniosłam ręce w geście kapitulacji. -Ale nie stójmy tu tak, bo któreś z nas jeszcze zachoruje i w tym momencie nie mam na celu własnego interesu. - puściłam do niego oko i zanim się spostrzegł, podeszłam do niego, wzięłam go za rękę i pociągnęłam go w kierunku drzwi. Nie powiem, minę miał taką, jakbym co najmniej się przed nim rozebrała do naga. Zachichotałam pod nosem i sprawnie, jedną ręką otworzyłam drzwi kluczem i wprowadziłam go do mojego "królestwa". -Witam w moich skromnych progach. - odwróciłam się do niego z uśmiechem, jednocześnie puszczając jego dłoń. Ruszyłam w stronę kuchni, a jego samego pozostawiłam na końcu korytarza. W międzyczasie odłożyłam torebkę (w kuchni! No bo przecież jaki normalny człowiek zostawia torebkę na korytarzu lub w pokoju?!), zaczęłam uwalniać moje włosy od tych wszystkich spinek, które podtrzymywały mojego koka. Zauważając, że Igła dalej do mnie nie dotarł, wychyliłam jedynie głowę z pomieszczenia, aby zerknąć co on tam jeszcze robi. Widziałam jak niespiesznie szedł w moim kierunku. Uniosłam wysoko jedną brew zastanawiając się czy moje ściany rzeczywiście są aż tak fascynujące. Krzysiek w końcu przekroczył próg kuchni, lecz się w nim zatrzymał i zaczął mnie lustrować swoim wzrokiem. Aż sama zechciałam sprawdzić co takiego jest we mnie wartego oglądania. Spuściłam głowę w dół i od stóp aż do dłoni przyjrzałam się sama sobie. No tak, przecież ja dalej mam na sobie jego marynarkę! Nie ma co, Ewa, trzeba Ci pogratulować refleksu... Zdjęłam pośpiesznie jego odzienie i podeszłam, aby mu oddać. Wyciągnęłam rękę przed siebie, aby mógł ją wziąć, a on zamiast sięgnąć po nią to zaczął niebezpiecznie szybko zbliżać swoją rękę ku mojej twarzy. W moich oczach na pewno dało się wyczytać przerażenie. Co on zamierza? A on tak niby bezpretensjonalnie złapał kosmyk moich włosów, który zwisał praktycznie na moich oczach i jakby nigdy nic założył mi go za ucho.
-Z rozpuszczonymi włosami wyglądasz ładniej. - i ten jego uśmiech skierowany specjalnie do mojej osoby. Mogłabym przysiąc, że właśnie w tamtym momencie serce mi na moment stanęło. -Zdecydowanie ładniej. - i ta iskierka w jego oczach. Panie Ignaczak, nie wiem co Pan ze mną robi, ale proszę natychmiast przestać, bo zaraz krew mi przestanie dopływać! A gdzie? Wszędzie.
-To ja może poszukam jakiegoś wina... - odwróciłam się do niego plecami w niemałym szoku. Zaczęłam szukać w szafkach kieliszków do tego trunku, lecz jak zwykle, na diabła, nie mogłam ich znaleźć. -Jak chcesz to możesz obejrzeć mój dom. - odwróciłam się do niego, bo wiedziałam, że jeszcze nie ruszył się z tamtego miejsca. -Wstęp masz wszędzie, ale cena oczywiście będzie jeszcze do uzgodnienia. - dodałam z iście szatańskim uśmiechem. Ten tylko się zaśmiał z mojej oferty, zrobił w tył zwrot i ruszył zwiedzać. Powróciłam do przerwanej czynności. No, w końcu kieliszki są! Teraz trzeba będzie poszukać jeszcze jakiegoś pełnego wina... Ale moja lodówka zawsze mi pomoże w takiej sytuacji i już szłam w kierunku mojego towarzysza. Znalazłam go w pokoju przeznaczonym do relaksu (czytaj: tam gdzie jest kanapa, telewizor, wieża, regały z książkami i płytami). Przyglądał się tytułom mojej licznej kolekcji.
-Lubisz Imagine Dragons? -zadał mi pytanie zwracając wzrok w moją stronę.
-Lubię? Uwielbiam!  ich najnowsza płyta jest cudowna. Mogłabym ją słuchać godzinami, ale niestety jest jeszcze studia i praca... - pokręciłam rozbawiona głową z dezaprobatą. Postawiłam na stole kieliszki i znaleziony trunek. -Pomożesz? - wskazałam na zamkniętą butelkę. Igła podniósł brew na moje pytanie.
-W sumie jest to dosyć dwuznaczna propozycja. Ale w zasadzie w obu przypadkach mogę Ci pomóc. - śmiejąc się podszedł do mnie, wziął korkociąg i kilkoma sprawnymi ruchami ją otworzył.
-Panie Ignaczak! A skąd u Pana taka wprawa? Czy Ty aby na pewno jesteś sportowcem? - zmrużyłam rozbawiona brwi ukazując jednocześnie moje wątpliwości. -A podobno siatkarze mają ścisłą dietę. A tu proszę: dziczyzna, wino razy dwa, bo w restauracji i tutaj...
-Wystarczy mocny trening i dobra drzemka. - przerwał mi moją wypowiedź, ale postanowiłam dokończyć jego myśl.
-... i smaczne śniadanie. - uniosłam brwi z pobłażliwym uśmiechem.
-Jak Ty mnie dobrze znasz... - zaśmiał się mój towarzysz. -Pozwól mi, że coś załączę na DVD. - uniosłam wysoko brew nie spodziewając się, co takiego może on kombinować. Podszedł do odtwarzacza, wyciągnął płytę z jakiegoś pudełka, nacisnął PLAY i dopiero po pierwszych dźwiękach i obrazach zachłysnęłam się powietrzem. Nasza zlepka... Stałam tam tak, aż do momentu, gdy Krzysiek skinął głową w kierunku kanapy. Powoli, nie spuszczając wzroku z ekranu telewizora, ruszyłam w stronę wcześniej  wspomnianego mebla. Igła podał mi pełny kieliszek, a ja raz za razem, popijając, to zaśmiewałam się z jakiejś zabawnej sytuacji, to wycierałam łzę spływającą po moim policzku. Nie przerwał ani razu i wraz ze mną, w skupieniu oglądał film. Nie wiem po jakim czasie śledzenia naszych poczynań,ale w pewnym momencie moja głowa stała się okropnie ciężka. Nie wiem czy to przez ilość wypitego alkoholu, czy przez nadmiar emocji dzisiejszego wieczoru. Położyłam ją na jego ramię. Krzyś raczej nie miał nic przeciwko, gdyż go nie zabrał. Wyjął z mojej ręki kieliszek, odstawił go na stolik. Ja, mając wolną rękę, przytuliłam się do niego, jednocześnie kładąc ją na jego tors. I tak oglądałam nasze występy sceniczne, aż do momentu gdy najprawdopodobniej zasnęłam. A było mi tak wygodnie...



*
Przydałoby się słowo od samej autorki... A więc tak: leci mi już 19 roczek, za niecałe 2 miesiące mam maturę. W tym tygodniu mam właśnie próbne, więc dlatego dodaję nowy post XD. Nie no, żart. Mam tak mało czasu na wszystko, że jak to już dzisiaj w jednym miejscu stwierdziłam, że nie mam czasu się nawet wyspać i porządnie zjeść. Więc nie dziwcie się, że mnie tu często nie ma. A rzec można, że nawet w ogóle... A więc przepraszam.

Mam nadzieję, że czytając to zostawisz jakiś komentarz po sobie. To motywuje :)