czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział X



Wczorajszego wieczora wygoniłam Michała ze swojego domu. Nie, nie dlatego, że byłam na niego zła. Po prostu nie chciałam, aby widział jak się rozklejam. Nie dopuszczam do siebie nawet myśli, aby ktokolwiek widział mnie płaczącą. „Nie okazuj słabości” to takie moje hasło przewodnie. W samotności to już co innego. Gdy tylko zamknęłam za nim drzwi łzy same zaczęły napływać do moich oczu. Wiedziałam, że to będzie długi wieczór. Usiadłam na kanapie w salonie, szczelnie opatuliłam się kocem i zużyłam cztery paczki chusteczek higienicznych. Do tej pory nie mogłam dojść do siebie. Czasami tak bardzo brakuje mi bliskości jakiegoś innego człowieka, że gdy ktokolwiek mi ją okaże czuję się jeszcze bardziej samotna. Po wypłakaniu swojego postanowiłam wziąć się w końcu w garść i poszłam pod prysznic. Zimny strumień opłukiwał moje zmęczone ciało. Dawał tyle ukojenia. Przebrałam się w piżamę i ułożyłam się do łóżka. Sen mnie szybko zmógł po tylu wypłakanych łzach.

Kolejnego dnia z rana nie miałam siły na bieganie. Pospiesznie zrobiłam sobie małe śniadanie i poszłam do pracy. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, więc skierowałam się prosto do swojego gabinetu po drodze wchodząc do mojej przełożonej, aby dostać wskazówki na dziś. Dała mi dwa wielkie segregatory. Boże, dlaczego?! Nie miałam nawet siły się spierać o to, że dla zwykłej stażystki to zbyt wiele. Chciałam skończyć to jak najwcześniej, gdyż zostałam przez moją mini szefową pożegnana słowami „będziesz mogła dzisiaj wyjść z pracy o tej, o której to ukończysz”. Zabrzmiało to jak w stylu „jeśli dzisiaj tego nie skończysz to przesiedzisz na dupie całą noc, a może nawet i dzień jutrzejszy bez chociażby odrobiny snu”. Chciałam jej pokazać, że ze mną takie numery jej nie przejdą. Postaram się to zrobić jak najszybciej, by mieć jeszcze czas skoczyć do galerii i kupić sobie coś ładnego na wieczór. W końcu spotkanie z samym Igłą to nie byle co.
No i mi się udało. Zamiast wyjść o 16 to wyszłam o wpół do drugiej. Nie zajeżdżając do domu ruszyłam na podbój sklepów. W pierwszych pięciu sklepach nic, lecz w szóstym totalne cudo. Nie byłam raczej osobą, która gustuje w wyzywających i jaskrawych kreacjach. Moja była fioletowa z rękawem ¾, przed kolano. Niby zwykła i prosta, a moim zdaniem była uszyta jak dla mnie. Po zakupach postanowiłam zjeść coś na mieście, by nie gotować samej w domu. W drodze powrotnej dostałam sms-a od Agnieszki, abym do niej wpadła, jak będę miała chwilę. Odpisałam jej, że zaraz będę. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Zaparkowałam samochód pod jej blokiem i zadzwoniłam domofonem, aby mi otworzyła. –Właź, będę w łazience. – nawet się nie zapytała czy to na pewno ja, a ja sama nawet nie zdążyłam otworzyć buzi, gdy odłożyła słuchawkę. Ach, cała ona… Weszłam na jej klatkę schodową i na jej piętro. Wyszukałam u siebie w torebce pęk moich kluczy, przy których znajdował się również ten do jej mieszkania. Dała mi go, jak sama twierdzi, tak na wszelki wypadek. Otworzyłam do niej drzwi i usłyszałam płynącą wodę u niej w łazience. Rozgościłam się w jej mieszkaniu, zdjęłam buty i poszłam poszukać czy nie ma czegoś do picia. Znajdując Tymbarka w lodowce wzięłam szklankę i zaczęłam nalewać do niej soku. W trakcie tej czynności Aga weszła do kuchni.
-Houston, we have a problem. Opowiadał Ci o tym Marcinie, którego poznałam na uczelni, nie? A więc dzisiaj mam z nim randkę i nie mam, w co się ubrać. – pokręciłam głową z niedowierzaniem. Przecież ma więcej ciuchów niż normalnie 10 dziewczyn razem.
-A no widzisz, bym Tobie pożyczyła sukienkę, którą właśnie kupiłam, lecz niestety sama dzisiaj muszę w coś się ubrać.
-Masz ją przy sobie? Pokazuj. – zarządziła przyjaciółka. Ruszyła do komody stojącej w korytarzu, gdzie zostawiłam mój nowy zakup. Wyjęłam ją z torebki i przyłożyłam do siebie. Wchodząc do kuchni Aga miała mniej więcej taką minę - *O*.
-Wow. Gdzie Ty ją kupiłaś?! Dlaczego ja nigdy takich ubrań nie znajduję? Ja też chcę taką. – wypięła swoją dolną wargę jak mała dziewczynka.
-Sama musiałam się nieźle naszukać. O, przypomniało mi się, że Michał mówił coś o naszej zlepce filmików z liceum. Masz je jeszcze?
-Jasne. A właśnie, o czym wczoraj rozmawialiście? – spytała zaciekawiona jednocześnie szukając naszego filmu gdzieś na półkach.
-O takich tam różnych rzeczach. Nieważne. – odpowiedziałam wymijająco, lecz wiedziałam, że kiedyś do tego wróci i mi nie da spokoju.
-Nie chcesz mówić to nie, ale przede mną nie ma się tajemnic. – zrobiła minę diabełka, na co parsknęłam śmiechem.
-Tak, tak. Dobrze o tym wiem. – puściłam do niej oczko, a ta ponownie zagłębiła się w poszukiwaniach.
-O, znalazłam. Oddasz mi kiedyś tam. Na razie niech leży u Ciebie. – wzięłam płytkę, pożegnałam się i ruszyłam do domu. Gdy już w nim byłam postanowiłam nie tracić czasu i zacząć się przygotowywać. Wzięłam długą, gorącą kąpiel, podsuszyłam włosy, zrobiłam naturalny make up. Gdy się obejrzałam była już 18, więc musiałam się pośpieszyć. Bezzwłocznie się ubrałam i zadzwoniłam po taksówkę. Przyjechała po 15 minutach. Znalazłam się na miejscu za 5 dziewiętnasta, więc zdążyłam. Poszłam do recepcji i zapytałam czy pan o nazwisku Ignaczak już przyszedł. Dostałam pozytywną odpowiedź i zostałam zaprowadzona na miejsce. Igła, gdy zauważył, że się zbliżam wstał i poczekał, aż do niego dołączę.